piątek, 21 września 2012

Rozdział 6

      Nie wiem co się stało, słyszę tylko własne myśli, które jeszcze bardziej kotłują mi się w głowie. Jedyne co widzę, to otchłań, która ogarnęła całe moje ciało. Czuję, że straciłam wszystko co miałam, ale jakoś nie mam pretensji do nikogo, ani do Boga, ani do siebie, ani do ojca. Chyba jest mi teraz po prostu dobrze. Nie czuję bólu, jaki doskwierał mi wcześniej, raczej czuję obojętność na wszystko, jakbym się z wszystkimi pogodziła, jakby się nic nie wydarzyło.Gdybym dopiero miała się urodzić na nowo. Czyżby Bóg mnie wysłuchał? Chciał mi pomóc? Może umarłam? To dlaczego nie ukaże mi się jasny tunel?  jedyne pytanie które mnie teraz nurtuje, to fakt gdzie ja jestem. Co się dzieje z moim ciałem? Powiem Wam, że ta niepewność po prostu mnie niszczy od środka, to tak jakbyście byli w centrum jakiegoś ogromnego miasta, szum, hałas, dźwięk silników samochodu i nagle zamykacie oczy, wszystko znika, zapada zmrok, a Wy stajecie się więźniami własnego ciała. Jak to długo jeszcze będzie trwać ? Może do momentu, aż umrze mi rozum i to tak szumnie będzie się nazywać śmiercią? Jeżeli umarłam, to mogę Wam powiedzieć tyle, że nie jest to nic strasznego. Nie ma się czego obawiać. Nie wiem co się dzieje, ale zaczynam czuć straszne mrowienie na stopach, które jakby się przemieszczało coraz wyżej, w stronę serca. Nagle zaczynam słyszeć jakieś dźwięki, a raczej trzaski. Dlaczego nikt mi nie powie co się tutaj dzieje? To jakiś żart? Nagle usłyszałam głos.
-Aby! proszę obudź się, Aby!! - mówiła Kate. Jakby za pomocą czarodziejskiej różdżki otworzyłam oczy, a wokół mnie  znajdowała się Kate, trzymając moją rękę.
- Co się stało? - zapytałam oglądając się w okół siebie z przerażeniem.
- Jesteś w szpitalu. Po rozmowie z tatą dziwnie zareagowałaś, zaczęłaś biec jak zwariowana tłocznymi ulicami New Cam, taranując spacerujących ludzi. Kiedy to zobaczyłam, wysiadłam z taksówki i pobiegłam za tobą, krzyczałam, ale chyba mnie nie słyszałaś. I nagle się przewróciłaś i upadłaś na ziemię tracąc przytomność. Oczywiście ktoś zadzwonił po pogotowie i dlatego znajdujesz się tutaj, a nie gdzie indziej.- powiedziała. To by wszystko tłumaczyło i nagle przyszło mnóstwo lekarzy i zabrało mnie na badania, aby sprawdzić czy już wszystko w porządku. Po jakiejś godzinie przywieźli mnie z powrotem, gdzie czekała na mnie Kate.
-Wiesz, bardzo się martwiłam o ciebie. Całą noc tutaj siedziałam mając nadzieję, że się w końcu obudzisz.
-Przepraszam, na prawdę nie chciałam tak narozrabiać.- rzekłam. Rozmawiałyśmy ze sobą jeszcze kilka godzin i nagle do pomieszczenia wszedł lekarz i oznajmił, że jest wszystko w porządku, a utrata przytomności, nie była wynikiem upadku i że dzisiaj będę mogła już wrócić do domu. Bardzo się z tego ucieszyłam, bo uwierzcie, co jak co, ale szpital, to nie dla mnie. Przyjechała po nas mama Kate, która odwiozła mnie pod sam dom.
-Dziękuje bardzo, nie wiem jak się pani odwdzięczę- powiedziałam.
- Spokojnie, odpoczywaj dużo, musisz wypocząć- powiedziała pani Mery- twoje zdrowie jest o wiele cenniejsze, musisz się oszczędzać.
- Czy na pewno nie chcesz żebym z tobą poszła?- zapytała z troską Kate.
- Nie, na pewno nie, poradzę sobie- powiedziałam. Teraz chciałabym zdecydowanie pobyć sama i jeszcze raz przemyśleć co się stało. Weszłam do domu, pozaświecałam światła, ale oczywiście nikogo nie było. Jak zawsze. na zewnątrz było nadzwyczajnie ciepło jak na wrzesień. Zrobiłam sobie ciepłą herbatę i poszłam usiąść na tarasie, aby móc jeszcze raz przemyśleć całą zaistniałą sytuację.  Patrzyłam w niebo, zawsze tak robiłam i robię, kiedy mam jakieś problemy, to mi po prostu pomaga. Z chwilą, kiedy w szpitalu otworzyłam oczy i znalazłam się znowu "pośród żywych" znowu wszystko wróciło, nienawiść i ogromny ból. Cały czas nie mogę rozumieć, jak on mnie mógł, aż tak zawieść i zranić. Nigdy nikt mnie tak nie upokorzył. Czuję się jak nie chciane dziecko. Tak, użalam się nad sobą, ale myślę, że w takiej sytuacji, po prostu mam do tego prawo. Może i źle zrobiłam, że zaczęłam biec, ale tak właściwie, to co miałam robić? Przyglądać się temu bezkarnie? Może jeszcze pełna wdzięczności podziękować mu za ofiarowane datki na biednych? Byłam w szpitalu, a ani on, ani mama nawet nie zadzwonili, nie zapytali. Mogę się założyć, że nawet nie są świadomi tego co się stało, bo i tak ich nie interesuje, a przecież tak ogromny gest, jakim było czekanie przy mnie, który otrzymałam od Kate wymagałby ogromnego poświęcenia i zmarnowania jakże cennego czasu, a to już dla takich ludzi jak oni za wiele. Tak właściwie, dla własnego ojca jestem nikim, ale to żadna nowość. Zresztą, on w moich oczach też stracił ogromny autorytet, mimo tego, że nie obdarowywał mnie wielkimi uczuciami, ale traktowałam go jak kogoś wielkiego, kogoś, kto tak na prawdę osiągnął bardzo wiele w swoim życiu. Spełnił swoje marzenia w odróżnieniu do mnie. Co ja właściwie sobą reprezentuję? Siedzę taka żałosna i wpatruję się w gwiazdy mając nadzieję na lepsze jutro. Nie nawiedzę siebie za to kim jestem, bo nawet nie potrafię zawalczyć o własne ja, o to bym była kimś lepszym. "Chciałabym być kimś innym!"- krzyknęłam w myślach i w tym momencie zobaczyłam spadającą gwiazdę. I znowu łudzę się, że marzenia pogubionej w tym świecie nastolatki, po prostu się spełnia, ale tak nie jest. To po prostu brednie. Zmęczona dniem i przytłaczającymi mnie problemami, poszłam spać.

niedziela, 16 września 2012

Rozdział 5



Stoję i nie wiem co powinnam teraz zrobić, co powinnam myśleć. Nie wierzę w to co się stało, to nie może być prawda! Strugi łez zalewają mi twarz, a ja czuję całkowity paraliż. On odszedł ze swoim znajomym, lecz w pewnym momencie odwrócił głowę w moją stronę, jakby chciał sprawdzić moją reakcję i wtedy nasze oczy się spotkały. Tego wyrazu twarzy nie zapomnę do końca życia. Niby smutek, a zarazem obojętność. Popatrzył na mnie tak jak by chciał mnie zatrzymać, przeprosić, ale to tylko puste spojrzenie. Co było dalej? Nie pamiętam. Obróciłam się i zaczęłam biec co sił w nogach, przed siebie, wzdłuż głównej ulicy New Cam. Czułam taki ból, rozpacz, gorycz w sercu i ogromne upokorzenie. Nigdy w życiu nie spotkało mnie nic gorszego. Cały czas biegnę. Gdzie? Przed siebie. Nie mam żadnego celu, tak jak i w moim życiu. Zgubił się sens życia. W jednej chwili straciłam kolejną bliską mi osobę- ojca.  Nie mam już taty i zaczynam wątpić w to, że on kiedykolwiek nim był. To dla mnie gorsze przeżycie niżeli by umarł. Wtedy byłoby mi ciężko, ale prędzej, czy później pogodziłabym się z tym i zaczęłabym żyć na nowo, ale pamiętałabym go jako osobę, która mimo wszystko mnie bardzo kochała, lecz rzadko kiedy to okazywała. Cały czas myślałam, że śmierć babci, to był cios od losu, ale najwyraźniej się myliłam. To co dzisiaj się stało dobiło mnie totalnie. Największemu wrogowi nie życzę tego, co przydarzyło się mi dzisiaj. Uwierzcie mi, naprawdę nie wiem co teraz mam zrobić? Wrócić do domu? Chyba właśnie go straciłam. Uciec w nieznane? Mój świat legną w gruzach. Jest jedną wielką ruiną i pobojowiskiem. Boże, dlaczego mi to robisz? Dlaczego patrzysz teraz na to spokojnie i nie reagujesz? Czy Ty naprawdę istniejesz? Czy to tylko wytwór mojej wyobraźni i innych ludzi, którzy pragną mieć kogoś, kto będzie nad nimi czuwał i z zaświatów, będzie kimś więcej niż tylko człowiekiem. Może to w co wierzyłam cały czas, to tylko jakieś brednie?  Błagam, pokaż mi, że jesteś i to co teraz myślę nie ma najmniejszego sensu. Chociaż wiem, że na to nie zasługuję. Pomóż mi. Czym ja sobie zasłużyłam na tyle cierpienia, co mnie w życiu spotyka? Niejeden człowiek przez całe swoje życie nie zaznał tyle rozczarowań co ja w ciągu 17 lat. Co tydzień chodzę do kościoła, modlę się codziennie, błagam Cię o jakąś zmianę w życiu, a Ty owszem, zmieniasz je, ale w coraz to gorsze. Weź mnie do siebie i skróć moje cierpienia. Tutaj na Ziemi nie mam już nikogo komu zależało by na mnie. Nie mam w nikim oparcia. Nie mam żadnego powodu, ni sensownego argumentu, aby dalej żyć. Wszystko straciło jakikolwiek sens. Ernest Crunch? Szanowany chirurg plastyczny? Pomaga ludziom, zmienia ich wygląd zewnętrzny, aby żyło się  im lżej i w końcu mogli zaakceptować siebie samych stając i spoglądając w lustro. Czy to szlachetne, kiedy nie potrafi nawet być ojcem. Jak dla mnie po prostu przestał istnieć. Boże, dlaczego oddałeś mnie tym ludziom, dlaczego nie pozwoliłeś mi zostać tam, gdzie byłam przed przyjściem na świat? U Ciebie. Tyle ludzi pragnie mieć dziecko, marzy o tym, a kiedy spełniłyby się ich modły, wszystko co materialne przestałoby mieć jakiekolwiek znaczenie, a dziecko zajęłoby pierwsze miejsce w ich hierarchii wartości. Bo rodzina powinna być najważniejsza, ale nie, Ty musiałeś mnie wysłać do ludzi dla których jestem tylko wpadką i najzwyczajniejszym przypadkiem, a zarazem balastem na całe życie, który tylko zawadza, a przy okazji totalnie rujnuje życie zawodowe. Bo cóż może zrobić piegowaty rudzielec? Tacy nie mogą zrobić kariery w tym kraju. Inne modele piękna są kreowane przez prasę czy telewizję. Kiedy powoli zaczęło mi się układać, to znowu wszystko zniszczyłeś, bo pozwoliłeś na to, aby tak się stało. Kim ja dla Ciebie jestem? Zabawką? Królikiem doświadczalnym, czy niechcianym dzieckiem? A może i dla Ciebie w niebie byłam kulą u nogi i  dlatego postanowiłeś mnie w ten sposób ukarać? Powiem Ci tak, wystarczająco cierpię, żaden ból cielesny nie może być porównany z bólem, który teraz odczuwam. Chyba dopiero teraz wiem ile zła może uczynić słowo. Jeżeli mnie widzisz i słyszysz moje myśli, to ulżyj mi, proszę. Weź mnie do siebie i wybaw z tego ziemskiego piekła, albo daj mi chociaż druga szansę, pozwól narodzić mi się na nowo, gdzie indziej. Tylko Ciebie potrzebuję i Ty możesz mi pomóc. Błagam, odezwij się, a nie patrz tym swoim boskim wzrokiem. Widzisz co ja teraz robię? Co się ze mną dzieje? Jakie emocje mi towarzyszą? Biegnę. Powoli czuję jak tracę siły. Nagle zapanowała zupełna ciemność. Nigdy nic podobnego nie czułam. Nic nie słyszę, nic nie widzę. Chcę poruszyć ręką, nogą, ale nie mam władzy nad swoim ciałem. Jakby ktoś mi ją odebrał.

czwartek, 13 września 2012

Rozdział 4

-Pewnie Tom czegoś zapomniał- powiedziała Kate.
- Pewnie tak. W sumie jak zawsze-rzekłam i ze zdenerwowaniem szukałam telefonu. Nie wiem czy Wy też tak macie, że słyszycie, że dzwoni Wam telefon, ale nie wiecie gdzie? Nienawidzę tego. I to szukanie, bo jak przestanie ktoś dzwonić, to oczywiście będzie trzeba oddzwonić, a jak każda nastolatka cierpię na brak kasy na koncie. No na reszcie. Znalazłam telefon! Wsadziłam go do kieszeni kurtki, a że kurtka była w szafie to trochę mi to zajęło. Ku mojemu zdziwieniu zamiast Toma zobaczyłam, że dzwoni tata. No teraz to dosłownie ugięły się pode mną nogi. Stało się coś? no i znowu zawaliło moją głowę milion pytań na minutę.
-Słucham-powiedziałam odbierając telefon.
-Cześć kochanie.- powiedział tata dziwnym głosem.
-Coś się stało?-zapytałam-wszystko w porządku?- dodałam.
-Tak wszystko w porządku. Dzwonię żeby zapytać się jak się czujesz i czy wszystko w porządku?
-W jak najlepszym, dlaczego pytasz?-zapytałam. Nic z tego nie rozumie, kiedy jest w domu nie rozmawiamy prawie w ogóle ze sobą, a teraz kiedy teoretycznie nie ma czasu, dzwoni i pyta się mnie co u mnie słychać i czy wszystko ok? coś mi się tu nie zgadza. To wszystko było by za banalne.
-Nie no tak tylko- powiedział próbując się wykręcić- bo wiesz. Masz jakieś już plany na wieczór?
-Tak.-odpowiedziałam
-Na prawdę- powiedział jakby z radością w głosie
-Jemy razem kolację?- no i w tym momencie w słuchawce zapadła cisza-Halo? jesteś tam?
-Jestem, jestem. Byłbym zapomniał, no oczywiście, że tak. Wiesz, miał bym do ciebie ogromna prośbę, czy mogłabyś dostarczyć mi jak najszybciej moje przemówienie, które przygotowałem na dzisiejszy wieczór? Przy tym wszystkim zapomniałem zabrać go z domu.- no i ja po prostu wiedziałam, że ma jakiś ukryty cel w tej rozmowie, dzwoniąc do mnie, to nie było takie bezinteresowne zainteresowanie się życiem i sprawami córki. Ale co mam teraz zrobić? zacząć mu robić wyrzuty przez telefon? Przecież on i tak nic nie rozumie, w innym przypadku nie dzwonił by do mnie. O tej sytuacji będę musiała z nim porozmawiać przy dzisiejszej kolacji.
-Ale gdzie ono jest?
- Powinno być na moim biurku w czarnej teczce.
- Wezwę taksówkę i postaram się przyjechać jak najszybciej.
-Zadzwoń jak będziesz dojeżdżać. Ja będę czekał przed wejściem, jeżeli ktoś by pytał kim jesteś, powiedz, że to nie jego sprawa, bo wiesz, kręci się tam mnóstwo paparazzi i oni tylko szukają jakiś sensacji. Zadaliby ci parę głupich pytań na które byś nie znała odpowiedzi, a kolejnego dnia zniszczyli by naszą rodzinę stawiając w jak najgorszym świetle. Pamiętaj nie rozmawiaj z nikim.- przestrzegał mnie tata.
- No oczywiście, przecież wiem jacy oni są wścibscy. Potrafią zniszczyć każdego. A na takich ludzi jak ty czy mama polują jak hieny. Będę za piętnaście minut.
-Dziękuję ci bardzo, co ja bym bez ciebie zrobił- powiedział żegnając się ze mną. No właśnie, co on by beze mnie zrobił?  Ok, mam nie wiele czasu, więc podaruję sobie zbędne przemyślenia.
-Pa-rzekłam rozłączając telefon. No i teraz muszę szybko wytłumaczyć co i jak.
-Wszystko w porządku?- zapytała zaniepokojona.
-Tak, tata dzwonił, że zapomniał teczki z przemówieniem i chce żebym mu przywiozła, nic dziwnego, on nigdy nie dzwoni bez powodu- wytłumaczyłam- mogłabyś wezwać taksówkę? ja pójdę poszukać tego przemówienia.
-oczywiście, że tak- no i oczywiście znowu kochana Kate mi pomaga. No i jak powiedziałam tak zrobiłam. Weszłam do jego pokoju i oczywiście na biurku zamiast jednej teczki zastałam miliony karteczek, kartotek pacjentów, notatek, teczek. Nie dziwię się, że o niej zapomniał. Odszukanie właściwej zajęło mi trochę czasu, ale co zrobić. Poszłam z powrotem do pokoju, przebrałam się w elegancie ubranie, żeby tata się za mnie nie wstydził i razem z Kate zbiegłyśmy na dół. Zamknęłam dom i wsiadłyśmy do taksówki. Poprosiłam kierowcę by jechał przed hotel Dana Palace. Oczywiście przez całą drogę rozmawiałyśmy. Hotel ten jest najbardziej ekskluzywnym hotelem w New Cam. Każdy marzy, żeby choć jedną noc spędzić w takim miejscu, ale przeciętnego mieszkańca New Cam, po prostu nie stać.  Całe 35 piętr, oszklone, a widok z okien ukazywał całą panoramę miasta. Po prostu bajka. Po jakimś czasie byłyśmy na miejscu naszym oczom ukazał się hotel. Powiem tak, generalnie nawet z zewnątrz robi bardzo duże wrażenie, ale teraz nie to było najważniejsze. Muszę znaleźć tatę. Rozglądałam się przez szyby samochodu, ale na daremne, musiałam poczekać, aż kierowca zaparkuje pojazdem. Przed wyjściem uprzedziłam Kate o natrętnych paparazzi.
-wiesz, proszę zostań  w taksówce, ja zaraz wrócę-poprosiłam ją.
-dobrze, jak by coś się działo to dzwoń- powiedziała. Wyszłam z taksówki i poszłam w stronę hotelu. Zadzwoniłam w międzyczasie do taty. Poinformował mnie, że właśnie wyszedł przed drzwi. Podeszłam tam i szczerze się przyznam, nie widziałam tam żadnych paparazzi, ale lepiej być ostrożnym. Podszedł do mnie jak by zmieszany, ale ja  wręczyłam mu przemówienie.
-dziękuję ci bardzo, na prawdę mi głupio, że musiałaś przyjeżdżać w to okropne miejsce.
- w porządku. A co z dzisiejszą kolacją?- zapytałam.
-Bo wiesz, wszystko się posypało w chwili, kiedy okazało się, że nie zabrałem ze sobą przemówienia, no i cały program jaki mieli zaplanowany organizatorzy przesunął się, przepraszam, ale będę dzisiaj późno.
-Ale obiecywałeś-powiedziałam z nadzieją w głosie.
-Przepraszam, jeśli cię zawiodłem, ale niestety tak już jest w mojej branży. Posada zmusza mnie do przebywania na takich bankietach.
-przepraszasz? tato, zawsze obietnica była dla nas czymś wielkim, a ty to łamiesz.
-Była kiedy byłaś dzieckiem, teraz jesteś już prawie dorosła.
-Jak możesz mi takie coś robić?- w tym momencie podszedł do nas jakiś mężczyzna w garniturze. Wyglądał na jakiegoś szalonego doktorka, ale sprawiał wrażenie, jakby znali się z tatą od lat.
-Kto to jest?- zapytał ciekawskim głosem, spoglądając na mnie z pogardą.
-Kto ta dziewczyna?- zapytał mój ojciec.
-Znasz ją?
-yyy...-zająknął się- nie znam, pierwszy raz ją widzę, wiesz prosi mnie o jakieś datki dla ubogich- w tym momencie zaniemówiłam. Poczułam jak bym dostała od kogoś w twarz.
-Masz tutaj pieniądze i wracaj do domu- tata włożył mi w dłoń sto złotych i odwrócił się na pięcie podążając z tajemniczym mężczyzną w kierunku wieżowca.


sobota, 8 września 2012

Rozdział 3

    Przynajmniej na nich mogę zawsze liczyć, to dla mnie na prawdę ważne, kiedy ma się takich rodziców jak ja. Którzy nigdy nie maja dla mnie czasu. Chociaż tata obiecał, że zje dzisiaj ze mną kolację. Obiecał! Sama  jeszcze nie wiem co ugotujemy, ale nie ważne, nie będę sama. No i znowu odleciałam, zatraciłam kompletnie poczucie czasu. Przecież zaraz przyjdą. Szczerze? Przy nich czuję się komuś potrzebna. Może i z pozoru nie wyglądam na osobę, która ma bardzo bujne życie towarzyskie, ale nie lubię być sama, to mnie za bardzo przytłacza. Puste ściany, pusty dom i ja, a wtedy w mojej głowie toczy się wojna myśli, co zaczyna doprowadzać mnie powoli do obłędu. Zwariuję, a przecież chyba jestem za młoda?! Powiem Wam jedno, bo najgorsze w życiu to być samotnym. Oni są dla mnie jak brat i siostra których zawsze pragnęłam mieć, ale na to, jak by nie było, nie mam najmniejszego wpływu. Chociaż może i dobrze, bo znając życie i moich rodziców, całą odpowiedzialność za wychowanie maleństwa spadła by na mnie, tak jak spadła na moją, już nie żyjącą babcię Gretę. To była najwspanialsza kobieta jaką znałam. Tak na prawdę to ona mnie wychowała, spędzałam z nią całe dnie, bawiła się ze mną, chyba jeszcze nic lepszego mnie nie spotkało. Do dzisiaj mam obraz przed oczami kiedy bawi się ze mną w namiocie w dom. Codziennie gotowała mi obiady, czytała bajki, tuliła mnie do snu, całowała na dobranoc, a im oczywiście było to na rękę, bo nie musieli zajmować się dzieckiem, gdyż we wszystkim wyręczała ich babcia. To nie trwało długo, niestety Bóg miał wobec niej inne plany i zabrał mi ją bardzo wcześnie. Dlaczego? Do dzisiaj zadaje sobie to pytanie. Dlaczego tak się dzieje, że na ludziach na których nam najbardziej zależy znikają z dnia na dzień? Znacie to uczucie, kiedy bliska osoba mówi Wam dobranoc, żartujecie, bawicie się razem, rozmawiacie, a następnego dnia wszystko znika jak za pomocą czarodziejskiej różdżki. Nie ma. Przepada. Za kilka miesięcy miałam iść do pierwszej klasy, babcia nawet kupiła mi już tornister, a nawet nie zobaczyła jak z nim ślicznie wyglądałam i jak pierwszy raz wychodziłam do szkoły. Nie zobaczyła jak się uczę, jak dostaję pierwsze oceny, jak zdobywam pierwsze dyplomy, nagrody.  Czułam wtedy ogromny ból. Tak bardzo ją kochałam! Osoba na której mi tak bardzo zależało odeszła z dnia na dzień. Po prostu ją straciłam. Ale to czego mnie nauczyła nie zapomnę do końca życia. Zawsze powtarzała:
 "Z Bogiem, z Bogiem każda sprawa, tak mawiali starzy,  kiedy wezwiesz tej pomocy, Wszystko ci się zdarzy. Idziesz w drogę, chociaż blisko, z Bogiem wychodź z progu! A gdy wrócisz z niej szczęśliwie,  to podziękuj Bogu".
 Niby nic wspólnego to nie ma ze śmiercią, a jednak mnie,  jako wtedy jeszcze 6 letniemu dzieciakowi, pomogło to zrozumieć, co tak na prawdę powinnam zrobić w takiej niecodziennej sytuacji, bo mogłam liczyć tylko na siebie. Wszystko powierzyłam Bogu. Potrafiłam odmawiać tylko jedną modlitwę, tę którą ona mnie nauczyła. Do dzisiaj kiedy ją mówię, przypominają mi się te wszystkie wspaniałe chwile i wartości, jakie mi przekazała. Kiedy rozmawiałam z Bogiem, czułam się słuchana, chociaż tak na prawdę nikogo przy mnie nie było. To On pomógł mi się wsiąść w garść i zacząć żyć na nowo. Z biegiem czasu znajdywałam odpowiedź na wszystkie wątpliwości i  pytania, które sobie zadawałam nie mówiąc ich nikomu. Życie z dnia na dzień stawało się coraz lepsze. A problemy, które mnie przytłaczały, stawały się coraz lżejsze. Rodzice oczywiście zachowywali się jakby się tym w ogóle nie przejmowali. Tylko na pogrzebie widziałam łzy, ale to nie były łzy prawdziwe, łzy żalu. Zawsze traktowali ją jak przedmiot, jak rzecz, którą można wykorzystać.Tego samego dnia, kiedy wróciliśmy do domu zamiast opłakiwać, zastanawiali się co ze mną zrobią, kto teraz się mną będzie opiekował. Myśleli, że nic wtedy nie rozumiałam, ale rozumiałam więcej niż im się wydawało. Tego wszystkiego jak dla mnie było po prostu za wiele. Właśnie w tej chwili była mi taka potrzebna. Dlaczego odeszła? Marzyłam o tym, żeby jak babcia, zamknąć oczy i zniknąć odchodząc na ten drugi świat. Czy ona widzi jak oni się zachowują. Czy widzi jak bardzo teraz cierpię, jak wtedy cierpiałam? Ja się pytam, gdzie tu jest sprawiedliwość?
-Halo, jest tu kto?- zawołała Kate wchodząc do domu razem z Tomem.
- Tak, chodźcie do kuchni- odpowiedziałam.
-Przepraszam, pukaliśmy jakiś czas, ale nikt nie otwierał, więc weszliśmy- powiedzieli prawie jednym głosem. No i właśnie o tym mówię, przez moje rozmyślania i niesamowity mętlik w głowie, nawet nie słyszałam jak ktoś pukał w drzwi.
-chodźcie, ileż można na was czekać, zaraz obiad będzie zimny.
-wiesz, nie mogłam szybciej, ale mam nadzieje, że coś dla nas zostało?- zapytała Kate.
-Cały obiad- powiedziałam zdenerwowanym głosem.
-Stało się coś?- zapytał Tom.
- A jak myślisz? Wróciłam dzisiaj wcześniej do domu, bo wiedziałam, że tata już będzie. Kiedy przyszłam, zastałam go śpiącego w jego pokoju. Poszłam do kuchni, ugotowałam obiad dla nas obu. On zszedł na dół, no i zobaczyłam, że jest wystrojony, jak na własny ślub i oczywiście ganiał tam i z powrotem przymierzając najróżniejsze krawaty, a mnie nawet nie zauważył, a kiedy już wszedł do kuchni, kompletnie zdębiał. Zaniemówił, a później zaczął mnie przepraszać. Oczywiście bankiet okazał się dla niego ważniejszy.
- Tak mi przykro.- powiedziała Kate.
- Ale obiecał, że wróci wcześniej i razem zjemy kolację, a wiesz jaka ważna dla mnie i dla niego jest obietnica?- zapytałam.
- mhm- powiedziała- A jeżeli kolejny raz cie zawiedzie?- dodała troskliwym głosem.
-Obiecał, a po drugie wpadliście do mnie dzisiaj nie po to żeby rozmyślać nad tym co będzie i nad moimi problemami, ale po to, żebym w końcu zapomniała o tym wszystkim i byśmy spędzili miło czas.- powiedziałam.
-tak jest- powiedział żartobliwym głosem Tom. No i w końcu zaczęliśmy jeść. Po obiedzie Kate pomogła mi posprzątać i oczywiście poszliśmy do mnie do pokoju. Rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim, tak jak zawsze mamy w zwyczaju to robić. Z Kate i Tomem znamy się praktycznie od dziecka, więc wiemy o sobie wszystko. Prawie jak rodzeństwo. Około godziny 17 Tom musiał wrócić do domu, ponieważ tata prosił go, aby pomógł mu przy naprawie samochodu. Wtedy mogłyśmy sobie porozmawiać o naszych babskich sprawach, niestety naszą rozmowę przerwał dźwięk dzwonka mojego telefonu. 

niedziela, 2 września 2012

Rozdział 2

          -Drrrrrrrrrrrrrrrrr...- zadzwonił szkolny dzwonek. Na szczęście zdążyłam. Weszłam do klasy i usiadłam w ławce. Najpierw była matematyka, biologia, geografia, a po 3 lekcji wyjątkowo dzisiaj zwolnili nas do domu, ponieważ nauczyciel w-f zachorował. Biedny, chociaż nie powiem, że się nie cieszę. Oczywiście życzę mu jak najszybszy powrót do zdrowia, ale niech sobie po odpoczywa lepiej jak najdłużej. Trzeba dbać o zdrowie. Po szkole zrobiłam zakupy w sklepie spożywczym i poszłam do domu, bo wiedziałam, że tata już będzie, o 12 kończył dyżur. Ku mojemu zdziwieniu w domu panowała cisza. Pierwsze co przyszło mi na myśl, to fakt, że musiał zostać dłużej, ale coś mnie pokusiło, aby wejść do sypialni taty. Zobaczyłam go leżącego na kanapie z książka na brzuchu. Jakiś poradnik ? Oczywiście, byłabym zapomniała, lekarz uczy się całe życie. Zrobiło mi się go żal, bo całą noc był w szpitalu i pracował. Książkę odłożyłam na bok, a jego przykryłam kocem. Stwierdziłam, że na pewno się ucieszy, kiedy obudzi go zapach obiadu. szybko zabrałam się do roboty. Jakiś czas później był już gotowy. Tak bardzo się cieszę, że dzisiaj jest w domu. W końcu będziemy mogli razem we dwoje zjeść obiad od niepamiętnych czasów. Na prawdę nie pamiętam kiedy jadłam z tatą albo mama, a już wszyscy w trójkę ? chyba ostatni raz po uroczystości Pierwszej Komunii Świętej. To było prawe 10 lat temu. Zazwyczaj mama je na mieście z Kim w drogich restauracjach, więc można by powiedzieć, że gardzi takim domowym obiadem. Tata zaś zazwyczaj swoje posiłki jada w szpitalnej knajpce w przerwie między zabiegami, a więc dzisiejszy dzień będzie na prawdę wyjątkowy. Może w końcu przynajmniej po części poczuję się jak normalna nastolatka? Sama nie wiem. Pewnie odwykł już od domowego jedzenia. Zazwyczaj gotuje tylko dla siebie. Czasami tylko zapraszam przyjaciół na obiad. A jak mu nie będzie smakowało? Co ja wtedy zrobię? Chyba spalę się ze wstydu!
         Nagle usłyszałam jakiś hałas dobiegający z góry. Mogło oznaczać to tylko jedno, że tata już wstał. Nałożyłam obiad na dwa talerze, dla mnie i dla niego. Usiadłam i czekałam aż zejdzie i pochwali mnie, podziękuje, ucałuje, przytuli, lecz po jakimś czasie nie wytrzymałam i zawołałam:
- Tato?!
-Tak?- zapytał niepewnym głosem i zszedł na dół, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi. Był ubrany bardzo elegancko, w garniturze. Wyglądał bardzo ładnie, ale nie sądzę, żeby wystroił się tak na obiad z córką.
-Wiesz Aby, śpieszę się bardzo, będę wieczorem, nie czekaj na mnie z kolacją, pieniądze na jakieś kino czy wypad ze znajomymi zostawię ci w szkatułce- powiedział będąc w przedpokoju i przeglądając się w lustrze. Milczałam. To był kolejny cios. Znowu za dużo sobie wyobrażałam. Co ja sobie myślałam? Co ja mam mu odpowiedzieć? Tato zrobiłam dla nas obiad, a ciebie znowu nie będzie? Tato, w końcu chciałabym spełnić swoje dziecięce marzenia, ale ty i tak nie masz czasu? Tata cały czas coś do mnie mówił, ale teraz to było już dla mnie nie ważne, ale czułam się jak na filmie, własne myśli były głośniejsze od jego słów, choć bym chciała usłyszeć to nie dałam rady, słyszałam tylko bełkot i totalny słowotok oraz widziałam go jak goni od szafy do lustra przymierzając wszystkie krawaty z jego garderoby. Stroił się, jak by szedł na najważniejsze wydarzenie w swoim życiu.Kiedy usłyszałam swoje imię znowu powróciłam do szarej rzeczywistości.
-Aby, powiedz mi, w którym krawacie będę wyglądał ładniej?- zapytał mnie i w tym samym momencie wszedł do kuchni i ku mojemu zdziwieniu zamarł. Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem, dotąd mi nie znanym, jak by kierowanym strachem, litością, czy wstydem. Wszystko na raz zmieszane. Nie, to nie możliwe. To nie pasuje, do portretu, mojego taty.
- aaaaa..., yyyy...- tracąc swoją pewność zaczął się jąkać. To dość nietypowe jak na jego zachowanie, lecz dość klasyczne, w takiej sytuacji ludzie szukają jakiejś wymówki, aby wyjść z twarzą z całego wydarzenia, ale za razem nie niszcząc swoich planów.
-Zaskoczyłaś mnie Aby, nie spodziewałem się. Nic wcześniej nie mówiłaś, że dzisiaj będziemy jeść razem- że co on do mnie mówi? nie spodziewał się? A pewnie, zapomniałam, że mój tata jest lekarzem, nie wpisałam się do jego kalendarzyka, grafiku, znany chirurg ma bardzo napięty terminarz, co ja sobie wyobrażałam? Normalny obiad w mojej rodzinie? Kogo ja chcę oszukać? Zawsze staram się być twarda i nie pokazywać publicznie moich łez, bo jak mnie mama nauczyła to oznaka słabości, ale teraz już nie wytrzymuje, same cisną mi się do oczu.
- Przepraszam, na prawdę nie wiedziałem- zaczął się tłumaczyć.
-A co miałeś wiedzieć? Takich rzeczy w normalnej rodzinie się nie planuje, to coś co jest wynikiem ludzkiej spontaniczności, ale jak widać nie w naszej rodzinie, my nie jesteśmy jak wszyscy.- powiedziałam ze łzami w oczach.
- Nigdy nie byliśmy- dodałam totalnie się rozklejając.
- Przepraszam. Mam za pół godziny ważny bankiet i nic nie mogę zrobić, jak nie pojawię się tam wyleją mnie z roboty, ale obiecuję, że wrócę wcześniej i razem coś ugotujemy na kolację- powiedział. Wyleją go z roboty? Przecież to jest jego klinika. Może kiedyś łatwiej było mi wcisnąć takie kity, ale dzisiaj jestem dużo starsza i więcej wiem o świecie niż im się wydaje. W jego oczach dalej jestem małą, nieporadną dziewczynką. Nie mam sił się już z nim kłócić. Tak mało ze sobą rozmawiamy, nie może być tak, że to nasze minimum zamiast rozmowy zamieni się w ciąg kłótni.
- Dobrze, ale proszę, nie zawiedź mnie kolejny raz. Obiecaj, że przyjdziesz- rzekłam. Z tatą nie widywałam się zbyt często, ale było kilka dni w moim życiu kiedy zapominał o pracy, o moim wyglądzie i był po prostu tatą. Obietnica dla mnie i dla niego jest czymś bardzo ważnym, a jej wypełnienie, czy też spełnienie stawiamy ponad wszystko, więc jestem pewna, że dzisiejszy wieczór będzie najlepszym wieczorem w moim życiu. Spoglądając na jego zakłopotany wyraz twarzy zrobiło mi się go żal.
-Idź już idź, bo się spóźnisz, na ten twój bankiet- powiedziałam, chociaż najchętniej zatrzymałabym go tylko dla siebie, ale wiem, że tego nie mogę zrobić.
- Na prawdę?- zapytał.
-Tak
-Do zobaczenia wieczorem- zawołał wybiegając z domu. Chwilę potem usłyszałam trzask zamykających się drzwi. No i co? Znowu zostałam sama w pustym domu. I co ja teraz zrobię taka ilością ugotowanego obiadu? Przecież w życiu tego nie zjem. Oczywiście zadzwoniłam do Toma i Kate, którzy nigdy mnie nie zawiedli, co więcej, bardzo ucieszyli się z zaproszenia na wspólny obiad.

sobota, 1 września 2012

Rozdział 1

                - Wstawaj Aby! Już godzina 7 rano- obudził mnie głos mojego budzika. Bardzo szybko wstałam i poszybowałam wprost do łazienki. Sama toaleta nie zajmuje mi zbyt dużo czasu. Maksymalnie 15 minut. Później zeszłam na dół, aby zjeść śniadanie. Oczywiście w domu już nikogo nie było. Dlaczego ja się cały czas łudzę, że kiedyś zamiast budzika usłyszę głos mamy, która mnie obudzi swoim spokojnym głosem, zrobi mi śniadanie i pożegna się ze mną machając mi, kiedy będę wychodziła do szkoły. Czy to wszystko aż tak wiele? To bardzo dziecinne, ale ja nigdy tego nie doświadczyłam, dlatego wciąż marzę i rozmyślam o tym co by było gdyby...? Czy to wszystko to aż tak wiele? Moje rówieśniczki mają to wszystko na porządku dziennym, nie doceniają tego, a mimo to  los ich tak hojnie obdarowuje. Może pomyśleliście teraz, że jestem egoistką, która cały czas użala się nad sobą, ale to nie prawda. Nie o to chodzi, ale kiedy rano wstajesz i otwierasz oczy i zdajesz sobie sprawę, że w domu nie ma już żadnej bliskiej Ci osoby, jesteś sama, zaczynasz czuć się nieswojo, tak obco. Ja mam tak na co dzień. Moi rodzice wybrali karierę, dla nich jestem nikim. Nie jestem, ani managerem gwiazd, ani znanym chirurgiem plastycznym. Jestem po prostu sobą- Abigadejlą Crunch. Dla znajomych Aby. Już od urodzenia, rodzice wiązali ze mną ogromne nadzieje, że będę kimś więcej, jakąś gwiazdą. Idealne połączenie osoby inteligentnej, wykształconej z osobą zorganizowaną, bystrą, poszukującą wyzwań i wrażeń. Osobą, która liczy się wśród ludzi sławy, a niestety jestem tylko uczennicą liceum, która nie odkryła w sobie jeszcze żadnego talentu i to chyba jest dla mnie największym ciosem. Córka tak światowej i znanej pary państwa Crunch jest zwykłą dziewczyną, którą szanują tylko najbliżsi przyjaciele Tom i Kate. Dla nich jestem choć trochę więcej warta i szanują mnie za to kim jestem w odróżnieniu do moich rodziców. Może głupio to brzmi, ale chyba nie tak wyobrażali sobie swoje wymarzone dziecko, jak dla mnie to po prostu do tego jeszcze nie dorośli. Moja mama bardzo rzadko bywa w domu. Jak już napisałam jest managerem nastoletniej gwiazdy, idolki każdej nastolatki w całych Stanach- Kim Houart. Według niej Kim powinna być dla mnie wzorem idealnej córki. Cały czas jest w trasie, mało kiedy wraca do domu, praktycznie się nie widujemy, a nawet swój wolny czas zamiast poświecić mi, przeznacza go na spotkania przy kawie z Kim. Ona traktuje ją jak drugą córkę, tą lepszą oczywiście.  Nie chodzi tu o zazdrość, ale mam 17 lat i chciałabym choć trochę poczuć się jak normalna nastolatka. Dodatkowo mój własny ojciec już zapisał mnie na kilka operacji plastycznych w swoim gabinecie, ponieważ jak to powiedział, z taką urodą bardzo szybko skończę karierę, na amerykańskim rynku. Nie myślcie sobie, że to z miłości, czy z chęci pomocy. Po prostu wstyd mu przed znajomymi z branży. Ojciec plastyk, a twarz córki przypomina ogra, dobrze, że kolor cery mam jak inni ludzie, a nie zielony, bo wtedy chyba bym już zwariowała, ale dobrze mi z tym i nie zamierzam tego zmieniać. Resztę opowiem  Wam później, bo nie chcę spóźnić się do szkoły. Spóźnione wejście do klasy naraziłoby mnie na zbędne komentarze i wyzwiska, a po co?