wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 15

-Cześć- powiedziałam.
-Cześć- odpowiedziała- co chcesz ode mnie- zapytała sucho?
-Co chcę od ciebie?
-A co, czegoś nie rozumiesz w tym pytaniu?
- Po prostu chcę porozmawiać
-Tak? Ostatnia nasza rozmowa skończyła się tym, że upokorzyłaś mnie przed całą szkołą. - rzekła. Upokorzyłam? Coś się musiało wydarzyć. No takiej sytuacji się nie spodziewałam.
-Ale...- zaczęłam się tłumaczyć, ale Kate przerwała mi, nie pozwalając tym samym mi dokończyć.
-Wiesz, na prawdę nie mamy o czym rozmawiać, nie chcę kolejny raz cierpieć przez ludzi takich jak ty, jeżeli myślisz, że tacy ludzie jak ty mogą wszystko? Na mnie nie licz, po prostu- powiedziała z wyrzutem w głosie, nagle podszedł do nas jakiś chłopak.
-Jakiś problem Kate?- zapytał dziwnie znajomym głosem.
- Nie, chodźmy już kochanie, mama czeka na nas z obiadem, szkoda czasu. - to był Tom? Tak, to na pewno był Tom. Prawie go nie poznałam, przecież mówiła, że do niego nic nie czuje, ale jak widać, może cały czas mnie oszukiwała. Podła. Jak ona mogła, a co gorsza, jak ona mogła mnie tak spławić. Nawet nie pozwoliła mi do kończyć. Za kogo ona się uważa? Nie podziewałam się tego po niej. Nienawidzę jej. Jak ona mogła mi to zrobić. Kiedyś uważała się za moją przyjaciółkę? Teraz przynajmniej wiem, że nigdy nią nie była. Popatrzyłam jeszcze chwilę na nich jak szczęśliwi odchodzą, odwróciłam się i poszłam w kierunku rodziców, jedyne co teraz czuję to ogromną wściekłość, złość, rozczarowanie jej zachowaniem.Zobaczyłam, że rodzice rozmawiają, ze swoimi znajomymi, nie chciałam im przeszkadzać, więc postanowiłam przejść się spacerkiem do domu. Na pewno dobrze mi to zrobi, przynajmniej będę mogła sobie poukładać wszystkie myśli od początku, bo to co się stało, było dla mnie ogromnym ciosem. Nie czuję bólu, bo jest zakłócany nienawiścią. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jak szybko można zmienić o kimś zdanie. A wydawało mi się, że jesteśmy ze sobą blisko, ale jak widać nie wystarczająco. Co ja sobie wyobrażałam, że co? Rzuci mi się  w ramiona? Ale to nie zmienia tego w jaki sposób mnie potraktowała. Jak największego wroga. Tak się nie robi. Idąc wpadłam na jakąś panią (była może w wieku mojej mamy), dosłownie ją taranując. Od razu oprzytomniałam i "wybudziłam" się z tego amoku w którym układałam sobie myśli, jedna za drugą po kolei, analizując każdy szczegół. Kiedy zobaczyłam co się stało, było mi strasznie głupio, przeprosiłam ją, ale ona zamiast się na mnie gniewać zaczęła krzycześ:
-O matko, wpadła na mnie sama Abigejla Crunch, nie wierzę w to.
-Przepraszam, na prawdę mi głupio, zamyśliłam się i totalnie odpłynęłam, nie wiem co się stało.
-Dziecko nie przepraszaj, najlepszym się zdarza. Mam do ciebie ogromną prośbę czy mogłabyś?- i nagle przerwała w połowie zdania
-Tak?- zapytałam chcąc, aby kobieta dokończyła swoją myśl.
-Tak głupio mi pytać, ale czy mogłabyś dać mi autograf?- Autograf? po co? no ale cóż, skoro ma to sprawić jej przyjemność.- wiesz, właściwie to nie dla mnie, moja córka jest twoją wielką fanką, bardzo ucieszy się jeżeli powiem jej o naszym spotkaniu, ale pewnie mi nie uwierzy, dlatego czy mogłabyś?- kontynuowała.
-Oczywiście- wtedy wyciągnęła długopis i notes, równocześnie niezgrabnie wyrywając kawałek kartki. Dałam jej autograf dodatkowo z dedykacją "Dla wiernej fanki Cristin" no i później to już wiadome. Uśmiechnięta odeszła w przeciwną stronę niż ja. Całe szczęście, bo pewnie nie odstępowała mnie na krok. Dzięki temu "incydentowi" chociaż na chwilę zapomniałam o Kate i o tej przykrej sytuacji pod kościołem. Szłam jeszcze chwilę mijając mały park i biegające dzieci. Matki wołające swoje pociechy na niedzielny obiad. To było takie codzienne, ale za razem niezwykłe. Ile bym dała aby cofnąć czas? Nie, nie będę rozpamiętywać mojego dzieciństwa, to był chyba najgorszy okres w moim życiu, dlatego nie ma co wracać. Wiem, że nie zapomnę tego nigdy i nie wymarzę tego z pamięci, ale też nie powinnam żyć tym co było kiedyś. Nagle usłyszałam ciche warczenie silnika samochodu i otwierające się drzwi.
-Aby, co ty kochanie najlepszego wyprawiasz? Wsiadaj do samochodu- powiedziała mama, a właściwie krzyknęła z lekką paniką w głosie. Wsiadłam do samochodu. Mama po raz kolejny przypomniała mi o tym kim jestem i o tym, że muszę pamiętać, że nie mogę sama nigdzie chodzić. To niebezpieczne, bo po prostu jestem gwiazdą. Kiedy dojechaliśmy do domu, wysiadłam, weszłam do domu, rozbierając buty i kurtkę i pognałam wprost do mojego pokoju. Chcąc rozładować emocje usiadłam na łóżku i zaczęłam z całych sił uderzać w miękki materac. Możecie uznać mnie za dziwaczkę, ale to na prawdę pomaga. Po chwili mama zawołała, że za 5 minut będzie podany obiad. Prawie wychodziłam już  z pokoju, kiedy usłyszałam sygnał wiadomości. Nie zastanawiając się dłużej, pobiegłam czym prędzej do telefonu, aby sprawdzić kto do mnie napisał.

czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 14

Zobaczyłam mamę. Byłam przygotowana na najgorsze. Na te wszystkie kazania, które prawią rodzice swoim dzieciom, kiedy zrobią coś źle.
-Wiesz która jest godzina?- zapytała zmartwionym głosem.
-Przepraszam, zasiedzieliśmy się i zgubiłam całkowicie poczucie czasu.
- Odchodziłam od zmysłów, bałam się, że coś ci się stało.
-Przepraszam, na prawdę nie chciałam, ale obiecuje, że się to nie powórzy.
- Dobrze, mam nadzieję, że to faktycznie było ostatni raz. No i jak? Opowiadaj. - powiedziała zaciekawionym głosem.  No i teraz mnie zamurowało co ja jej mam powiedzieć? To na prawdę nowość, moja mama nigdy się mną nie interesowała, moimi sprawami, co robię, kiedy mnie nie ma, a tu takie zaskoczenie. Co ja mogę powiedzieć mamie, bo przyjaciółce to co innego, mogę powiedzieć wszystko, ale mamie?
-Michael zabrał mnie w miejsce gdzie się spotkaliśmy pierwszy raz.
- Nad jezioro?- zapytała. No teraz to już na prawdę nie wiem skąd ona takie rzeczy wie.
-Tak, ale skąd wiedziałaś, że zabrał mnie nad jezioro?
- Zawsze kiedy coś się działo złego, albo miałaś jakieś problemy, uciekałaś tam. Mimo wszystko wiedziałam, że tam ci nic nie grozi, bałam się, że  zrobisz jakieś głupstwo.
- Ale co by się miało stać?
-Nie nic, tak tylko mówię- powiedziała zmieszanym głosem.-idź już lepiej spać, musisz dużo odpoczywać, a nie przemęczać się.- kontynuowała, ale jej ton głosu nieco się zmienił. Wyczułam w jej głosie zmieszanie, zaniepokojenie. Ale nie zastanawiając się dłużej, pożegnałam się z mamą i poszłam do swojego pokoju. Czułam się na prawdę zmęczona. Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Znowu moją głowę zasypało milion myśli na minutę. Dzisiejszy dzień był na prawdę cudowny. Wprost jakby scena wyrwana z komedii romantycznej. Myśląc i marząc pogrążyłam się w błogim śnie. Kiedy się obudziłam, spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest już 10. Wstałam, udałam się wprost do łazienki. Umyłam się i powędrowałam wprost do mojej garderoby. Na zewnątrz było zachmurzone, znowu mam ogromy dylemat, co ubrać? Ale w końcu  postanowiłam ubrać beżowy sweterek, brązowe jeansy, a do tego dobrałam dodatki takie jak brązowy komin i pasek. Ubieranie, a raczej wybieranie, zdecydowanie zabiera mi za dużo czasu, muszę nad tym popracować. Zeszłam na dół. Rodzice siedzieli w salonie popijając kawę.
-Dzień dobry! W końcu wstał nasz aniołek, w kuchni na blacie masz zrobione kanapki. Mam nadzieję, że będą ci smakowały- powiedział tata spoglądając na mnie troskliwym wzrokiem- dodam, że sam je robiłem. Do momentu kiedy nie wróci Kris z urlopu, musimy sobie jakoś radzić.
- No tak, tak. Dziękuję, na pewno będzie smakować- nie zastanawiając się dłużej nad tym co powiedział tata pognałam w stronę kuchni. Zrobiłam sobie herbatę i zabrałam się do jedzenia. Kanapki były bardzo smaczne. To może głupie, ale dawno nie jadłam posiłku który przygotowali by moi "starzy" rodzice.
- Smakowało? - zapytała mama wchodząc do kuchni.
- No oczywiście, najlepsze kanapki jakie kiedykolwiek jadłam.
-Cieszę się bardzo, wiesz, nie poznają cię zupełnie od pewnego czasu, jesteś jakby kimś innym.- o ja nie mogę, jakaś inna? Czy ona się zaczyna domyślać? Nie no spokojnie, co ja za głupoty wygaduje. Jak może zdemaskować coś, o czym nikt nie ma bladego pojęcia. O tym wiem tylko ja. Wdech i wydech.
- Mamo, wydaje ci się, dalej jestem tą samą Aby, za niedługo znowu wrócę do normalności i do tego co było kiedyś.- powiedziałam z ulgą w głosie.
- Kochanie, jesteś jaka jesteś, ale nie mówię ci tego złośliwie, wręcz przeciwnie, uważam, że po tym feralnym wypadku zmieniłaś się na plus. Jesteś bardziej wesoła, nie kłócisz się z ojcem, cieszą cię nawet najmniejsze drobnostki. Po prostu jak tak czasem siedzę i myślę, to po prostu dochodzę do wniosku, że jestem dumna z mojej kochanej córeczki, bo wyrosła na mądrą i rozsądną dziewczynę.- no i w tym momencie znowu zachciało mi się płakać, ale dość z tym. Podeszłam do niej i przytuliłam ją. Widać, bardzo zaskoczyło ją moje zachowanie, ale tuż po chwili, zrobiła to samo.
- Wiesz skoro takie zmiany, nie chcę nalegać, może chciałabyś ze mną i z ojcem pójść do kościoła?- zapytała nieśmiałym głosem.
- Do kościoła? - czemu mam iść do kościoła, przecież jestem kimś innym, jak się obudzę z tego pięknego snu, wtedy będę chodziła do kościoła i wrócę, do tego co było kiedyś. Nie mam czasu na takie rzeczy, wolę w tym czasie porobić coś innego.- wiesz mamo, nie sądzę, zostanę w domu.
- No cóż, nie będę cię namawiać, wręcz przeciwnie, lepiej zostań w domu, niż jak byś miała iść tam z przymusu. Sama musisz wybierać w życiu, jesteś już dorosła, nie mam już nad tobą takiej władzy jak kiedyś.- powiedziała lekko zasmuconym głosem. - Jeżeli jednak byś zmieniła zdanie, to za 10 minut wyjeżdżamy- dodała. Ja poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a łzy same cisły do oczu. Co ja właściwie wyrabiam, wole malować paznokcie niż iść do kościoła? Czy ja już kompletnie zwariowałam. No dobra, zmieniło się moje życie nie do poznania, ale dlaczego zaczynam gubić po drodze sławy i pieniędzy , wartości, które kiedyś były dla mnie najważniejsze? To babcia uczyła mnie jak się modlić, całe życie narzekałam, że nie jestem jak inne nastolatki, że nie mogę tak jak one siedzieć w pierwszych ławkach pomiędzy obojgiem rodziców. Zawsze siadywałam w rogu pod chórem, aby tylko nie zwracać na siebie uwagi i abym nie musiała widzieć tego wzroku litości, który kierowali inni ludzie w moją stronę. Przecież w końcu spełniło się moje marzenie, ale jest za mało kolorowe i ciekawe w porównaniu do tego co dzieje się w moim życiu. Obrałam sobie teraz nowe cele i wartości, które zaślepiły mnie całkowicie. Babcia na pewno była by smutna, kiedy zobaczyłaby co ja wyprawiam. Nie zastanawiając się dłużej biegłam na dół i zobaczyłam wychodzących rodziców.
-Poczekajcie na mnie!- zawołałam. Ubrałam szybko buty i kurtkę i pobiegłam za nimi. Widok mojej mamy był bezcenny. W drodze do samochodu zapytała mnie, co się stało, że po tylu latach zmieniłam zdanie. Cóż, szłam obok niej wpatrując się ze wstydem w ziemię. Gdyby ona wiedziała jak było na prawdę, co się stało i dlaczego tak się zachowuję. Wsiedliśmy do auta i po chwili byliśmy już na miejscu. To był ten sam kościół do którego chodziłam. Wchodząc do środka zobaczyłam moje "stare" miejsce. Ale nie czułam smutku, wręcz przeciwnie, czułam radość. To puste miejsce uświadomiło mi tylko jedno, że nie ma już starej Aby i w tym wymiarze nigdy jej nie było. Po skończonej mszy wyszłam i zobaczyłam Toma i Kate. Bardzo się ucieszyłam. W końcu jakieś znajome twarze, przecież oni mi nigdy nie uwierzę, czuję że będę musiała odbyć z nimi bardzo długą rozmowę, aby im wszystko opowiedzieć. Uradowana podeszłam do nich.

*Proszę Was bardzo, jeżeli czytacie, to komentujcie, na prawdę tak nie wiele, a tak niesamowicie cieszy i motywuje do dalszej pracy. pozdrawiam :*
** dodaje nowy element do postów amianowicie coś z  SZAFY ABY i nie tylko (obrazki i zdjęcia) ? myślicie że to dobry pomysł ? ;>

piątek, 1 marca 2013

Rozdział 13

-Dziękuję- powiedziałam delikatnie otwierając  oczy. 
To co zobaczyłam zapadło mi dech w piersiach. Moim oczu ukazał się widok, niezwykły, który był mi obcy. Takie rzeczy widziałam tylko w gazetach, podręcznikach czy telewizji, ale na pewno nie na żywo. Lazurowa woda, która po brzegi wypełnia jeziora jest po prostu cudowna. Dodatkowo dodaje  klimatu temu miejscu całkowity brak ludzi. Kompletna pustka. Jakbyśmy się znajdowali gdzieś na końcu świata.Widok jakby z obrazka, ale nie. To rzeczywistość, a zarazem jakby sen na jawie. Przetarłam lekko oczy z niedowierzaniem, ale nic się nie zmieniło, wszystko było takie same. Nigdy tutaj nie byłam, ale coś w środku podpowiada mi, że to miejsce było i jest bardzo ważne dla mnie i dla Michaela. Poczułam nagle ukłucie, jakby połączenie bólu z namiętnością i pożądaniem. Nagle chwycił mnie delikatnie za rękę i znowu moje ciało przeszył mnie dreszcz. A między naszymi dłońmi jakby przeszły iskry. To jest takie przyjemne uczucie.
- Pamiętasz ?- zapytał swoim niezwykle męskim głosem.
-Niestety nic nie mogę sobie nic przypomnieć.- powiedziałam
- Na prawdę?
-Niestety tak, ale mam nadzieję, że wszystko sobie przypomnę.
No i znowu skłamałam. Czuję się tak dziwnie. Chciałabym, mu o wszystkim powiedzieć, ale to mogłoby jeszcze pogorszyć sytuację i tyle.
-W takim razie chodź, przejdziemy się na mały spacer, a ja opowiem ci coś nie coś o tym miejscu.Może coś sobie przypomnisz.
-Myślę, że to na prawdę świetny pomysł.-rzekłam z ulgą w głosie.
To na prawdę dobry pomysł. I tak sobie niczego nie przypomnę, to oczywiste, ale przynajmniej dowiem się coś nie coś o samej sobie. Trzymając się za ręce szliśmy wzdłuż jeziora. Nagle Michael zaczął:
-Wiesz, tutaj tak na prawdę się poznaliśmy. Znaczy w dzieciństwie kiedy coś nie szło po mojej myśli, wsiadałem w autobus  i przyjeżdżałem tutaj. Uwielbiałem to miejsce, bo wydawało mi się takie moje, przez nikogo nieodkryte, o którym wiedziałem tylko ja, do czasu, kiedy przyjechałem tutaj po kłótni z rodzicami i zobaczyłem ciebie. Spacerowałaś brzegiem jeziora. Obserwowałem cię jakiś czas. Po chwili usiadłaś na pomoście i wpatrywałaś się pustym wzrokiem w lustro wody. Wyglądałaś ślicznie, ale byłaś jakby nieobecna. Długo zastanawiałem się co mam zrobić. Wpatrywałem się w ciebie jak w obrazek. Po prostu bałem się podejść, zagadać. Po chwili namysłu, podszedłem do ciebie i delikatnie dotknąłem  cię za ramię, ponieważ nie reagowałaś kiedy mówiłem do ciebie. Ty odwróciłaś się wyciągając jedną słuchawkę, równocześnie ocierając łzy spływające po policzku. Bardzo się wystraszyłaś, ale wtedy się przedstawiłem i od razu zmienił się ton naszej rozmowy.
 - Ale dlaczego płakałam?- Wiesz, wtedy podczas naszego pierwszego spotkania nic mi nie chciałaś powiedzieć, więc niczego się nie dowiedziałem.
-A później powiedziałam Ci co się stało tak?- zapytałam. Michael zamilkł.- No powiedz co się stało- kontynuowałam.
- Wiesz powiem Ci za jakiś czas. Nic ci nie grozi, możesz być spokojna. - powiedział lekko zdenerwowanym głosem przytulając mnie delikatnie. Wystraszyłam się, co mogło się takiego stać, ale fakt, że jestem z najcudowniejszym chłopakiem, w takim miejscu, sprawiło, że nie miałam głowy do tego, aby rozpamiętywać tego co było kiedyś. Znowu chwycił mnie za rękę, zbliżyliśmy się do ogromnego kamienia, który wprost zatarasował nam drogę.
-Poczekaj, zamknij oczy-powiedział.
-Znowu jakaś niespodzianka?
-Na pewno ci się spodoba, więc nie marudź.. - oznajmił wesołym głosem. Jak powiedział, tak zrobiłam, dlaczego nie.
-To tutaj niedaleko, zaraz za kamieniem. Chodź, chodź- Kiedy  znaleźliśmy się na miejscu odparł:
-Możesz otworzyć już oczy. - No i to co zobaczyłam znowu kolejny raz zaparło mi dech w piersiach.  Na pomoście, był rozłożony beżowy koc. A na nim znajdował się kosz i bukiet kwiatów wsadzony do wazonu wypełnionego wodą.
- Dokładnie tutaj, w tym miejscu spotkałem cię po raz pierwszy. Zapraszam panią na romantyczną kolację. Co prawda jeszcze wcześnie, ale trudno by to było nazwać obiadem.- kąciki jego ust podniosły się lekko ku górze, jakby chciał się uśmiechnąć, ale nie był pewien mojej reakcji.
-Byłbym zapomniał- podbiegł pod bukiet i wręczył mi go. Wpatrywałam się w niego przez chwilę, przyjęłam kwiaty, uśmiechnęłam się, a po policzku spłynęła mi łza.
-Coś się stało?
-Nie, po prostu wzruszyłam się. To bardzo miłe, że tyle dla mnie robisz, dziękuję.- w tym samym momencie podeszłam i pocałowałam Michaela. Odwdzięczył się tym samym. Po chwili, delikatnie przytulił mnie do siebie, a ja położyłam głowę na jego klatce piersiowej słysząc jego przyśpieszone bicie serca. Czuję się taka bezpieczna, kochana przez kogoś i doceniania. Taki ładny chłopak zrobił dla mnie coś takiego? To, że przyprowadził mnie tutaj, pokazał mi to cudowne miejsce, że przygotował dla nas coś do zjedzenia i te piękne kwiaty. Do niedawna byłoby to tylko niespełnionym marzeniem, właściwie nawet teraz czuję się jak w jakiejś bajce. Nigdy nikt dla mnie czegoś nie zrobił. To kolejny dla mnie już pierwszy raz. Z dnia na dzień coraz bardziej się w nim zakochuję.
-Znowu płaczesz.
-No tak.- powiedziałam uśmiechając się.
-Tak jak wtedy. Wiesz, mimo tego, że to ty straciłaś pamięć i wszystko jest dla ciebie nowe, to muszę przyznać, że  sprawia mi przyjemność, kiedy poznajemy i odkrywamy się na nowo. To takie podniecające.
- Dziękuję, jesteś na prawdę cudowny, nie wiem jak ja się tobie odwdzięczę za to wszystko co dla mnie robisz.
-Będziemy kwita, jeżeli zjesz wszystko co przygotowałem. Na przystawkę własnoręcznie robione kanapki z masłem orzechowym, a danie główne, to mój specjał, spaghetti w sosie własnym.
- Brzmi wyśmienicie. - usiedliśmy i znowu zaczęliśmy rozmawiać. Temat za tematem. Dosłownie nie było końca, mimo tego, że jakby nie było, jest dla mnie jeszcze obcym człowiekiem. Obserwowaliśmy zachód słońca, który był zjawiskowy. Niby zachód jak zachód, ale w takiej chwili jak ta, właśnie takie szczegóły dodają magii i wydają się jeszcze bardziej niezwykłe niż zawsze. Pełnia księżyca dawała tak ogromny blask, że zatraciliśmy całkowicie poczucie czasu. Kiedy zaczęło robić się chłodno, wstaliśmy i posprzątaliśmy za sobą. Michael jak prawdziwy dżentelmen dał mi swoją marynarkę, a sam nałożył na swoje ramiona koc i poszliśmy w kierunku auta. Po jakimś czasie dojechaliśmy na miejsce. Odprowadził mnie pod same drzwi domu i pożegnaliśmy się, a ja obdarowałam go całusem w policzek. Otworzyłam drzwi, myślałam, że przemknę się do pokoju niepostrzeżenie, ale niestety. Wychodząc po schodach zobaczyłam zapalające się światło.