niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 18

                Myślałam, że już się wyczerpał limit `zaskoczeń`, ale jednak nie. To co zobaczyłam po otwarciu drzwi windy, po raz kolejny sprawiło, że zaniemówiłam. Ogromny hol, wydawał się jakby nie miał końca. po lewej stronie znajdowało się coś na znak jakiegoś baru ? recepcji ? sama nie wiem. Za ogromną ladą stała kobieta nienagannie ubrana, zresztą jak te wszystkie kobiety, które mnie mijały. Nagle ktoś mnie szturchnął, no i znowu powróciłam do świata realnego. Nagle podeszła do mnie kobieta i zaczęła:
- Aby , jak się czujesz? Tyle czasu cię tutaj nie było. Tęskniliśmy za tobą. - powiedziała to z wyraźnym przejęciem w głosie. Nie znam jej, ale mimo wszystko jej twarz wydaje mi się jakby znajoma. Ee, to nie możliwe.
- Tak, tak, już lepiej. Ale ciągle nie jest tak jak było wcześniej- powiedziałam.
- Wierz mi lub nie, ale wszyscy cały czas śledziliśmy twoje losy w różnych brukowcach i gazetach.
-  Nawet nie miałam czasu przeglądnąć codziennej prasy i tych wszystkich gazet.
- Nie ważne. Powiem ci , że od rana pan prezes Damien mówi tylko o tobie. O twoim wielkim powrocie.
- Nie przesadzaj.
- Wiesz dobrze, że jesteś jego największym odkryciem. Dlatego też uparł się, że tylko jak wejdziesz będzie cię musiał przywitać. Ahhhh, on i te jego francuskie maniery- powiedziała wzdychając na samą myśl o mężczyźnie. Chwila, chwila. Damien? Francuskie maniery ? No oczywiście, to pewnie to ten przystojny  mężczyzna, który przywitał mnie kiedy weszłam do budynku.
- Sara ! Nie ma plot, daj naszej gwiazdeczce odpocząć, póki jeszcze może- powiedział Damien. Właściwie mona by rzec o wilku mowa.  Kobieta nie zastanawiając się dłużej, szepnęła mi coś do ucha, chwyciła mnie pod pachę i poprowadziła wprost pod ogromne drzwi na których pisało STUDIO NAGRAŃ. W tym tez momencie serce podeszło mi wprost do gardła. Nie wiedziałam co czeka mnie po drugiej stronie. Czy mam się faktycznie bać ? A może znowu tam czekają na mnie ludzie, którzy będą mnie rozpieszczać? A właśnie, gdzie jest Christin ? Przecież tak właściwie to z nią miałam się spotkać a nie z tymi wszystkimi ludźmi, którzy wbrew pozorom, są bardzo mili. Cały czas nurtuje mnie jedno pytanie, kim jest ta dziewczyna która jeszcze kurczowo trzyma mnie pod ręką, jakby sama bardziej przeżywała fakt, że zaraz wejdziemy do pomieszczenia, które jest dla mnie jak Narnia, niby znajome, ale zarazem magiczne. Przecież ja ją kojarzę, ale skąd. Sara ? Rozmyślałam nad tym jeszcze przez jakiś czas, wpatrując się pustym wzrokiem w napis na drzwiach, niestety na marne. No i w końcu. Stało się. Otworzyły się drzwi i ktoś zawołał moje imię.
-Abigejla Crunch zapraszam !- ten kobiecy głos nie brzmiał tak miło i ciepło jak tamte poprzednie. Wchodząc do pomieszczenia, wyraźnie było czuć, chłód i granice. Jakby wejście do pomieszczenia, gdzie ktoś inny dowodzi, niż miły europejczyk. -Chodź, chodź, nie obijaj się. - kontynuowała.  No to mnie już całkowicie zbiło z tropu. Podziałało to na mnie jak kubeł zimne wody. Tu wszyscy traktują cię jak kogo, zaczynało mi się to nawet podobać, a tu nagle jak za pomocą czarodziejskiej różdżki, wszystko zniknęło, cały czar i magia. 
- Jestem. - powiedziałam pewnym siebie głosem, a bynajmniej tak mi się wydawało. Moim oczu ukazała się starsza kobieta koło pięćdziesiątki, czarnooka brunetka, wysoka, z ogromnym, szpiczastym nosem, ubrana w długą czarną sukienkę, przypominająca raczej styl lat `60. Kompletnie nie pasowała tutaj do tego towarzystwa. Do tych młodych panienek, ubieranych pewnie przez najlepszych projektantów. Obok kobiety, stał mężczyzna, wydawał się w tej sytuacji bardzo sympatyczny, ponieważ spoglądając na mnie delikatnie się uśmiechał, a co najważniejsze nie mówił nic, a czasem w pewnych sytuacjach po prostu lepiej milczeć. Ona natomiast mówiła aż za wiele. Kazała mi usiąść, zdenerwowana wykonałam jej rozkaz. Może wam wydawać się śmieszne, ale mówię prawdę. Nagle wybiegła jak poparzona, krzycząc coś bez składu, że ktoś ma przyjechać, że nie mogą ,czy że nie może ktoś czekać? Nie wiem. Ale myślę, że nie tylko ja. Ten tajemniczy jak dotąd dla mnie mężczyzna również spoglądał na nią jak na wariatkę, przytakując na każde jej słowo głową, myślę, że po prostu dla świętego spokoju. Siedzę tak, wpatrując się w miliony przycisków, kontrolek, kabli, kabelków, kilka monitorów i inne jeszcze gadżety, których nawet nie potrafię nazwać. No i ogromna przeszklona szyba. Za którą jak mogę się domyślać znajdował się docelowy pokój nagrań, w którym znajdowało się kilka mikrofonów i kilka krzeseł. To wszystko jest dla mnie takie obce, a zarazem znajome, w środku siebie czuje,że kiedyś to już widziałam, ale mój rozum i rozsądek stanowczo zaprzecza, mówiąc, że to niemożliwe. Po jakiejś chwili wróciła kobieta do pomieszczenia gdzie czekałam na nią grzecznie. Była jakby bardziej uspokojona, wyluzowana.
-Przepraszam cię Aby, od kilku dni mamy taki młyn, że nie daję już rady, a jeszcze wiadomość o twoim powrocie, rozstroiła całkowicie wszystkich w wytwórni. Są jakby z innego świata. Ja nie wiem. Cieszę się, że jesteś już z nami, ale jak widzę tych wszystkich ludzi spoglądających na ciebie z maślanymi oczami, a zarazem obijającymi się, to mam wrażenie, że jestem jedyną osobą, która chce tutaj coś dzisiaj zdziałać.
- No przepraszam, ale na to nie mam wpływu- powiedziałam ze zdenerwowaniem w głosie, ale mimo wszystko zrobiło mi się żal tej kobiety, z większym spokojem dodałam- mam nadzieję, że ja się dzisiaj bardziej do czegoś przydam.
-Przydasz? lada chwila przyjedzie tutaj twoja nauczycielka śpiewu Christin, będziesz miała krótką rozśpiewke, przyjadą goście specjalni i zaczniemy nagrywanie płyty. Nie ma na co czekać. Przez twój wypadek mamy ogromny poślizg. Niestety nikt nie chce już tak długo czekać, wszyscy nalegają, a boimy się, że lada, chwila zaczną wycofywać swoje wkłady i wszystko weźmie w łeb, a niestety nie mamy na tyle funduszy, by działać na własną rękę, a zresztą, jeżeli oni nam nie pomogą, to nie będziemy w stanie zrobić ci tak ogromnej reklamy, jaką oni robią za nas. Teraz jest najlepszy czas na to wszystko, tak na ciepło, kiedy prasa i telewizja śledzą twoje losy. Płyta będzie się sprzedawać jak ciepłe bułeczki. Zobaczysz, zbijemy na tym fortunę- skończyła.
- Tak, tak- powiedziałam sama nie wierząc w duchu co ja mówię, co ja robię? gdzie ja jestem. Wszystko ma tak ogromne tempo. Przecież ja nawet nie wiem jak się za to zabrać. Nagle ktoś głośno zapukał do drzwi, co znowu sprowadziło mnie na ziemie,a  konkretnie do studia nr 439. 
- O proszę wejść, w końcu. No to tak muszę ci Aby kogoś przedstawić ...- i urwała w połowie, ponieważ przewali jej długo oczekiwani goście,wprost wbiegając do pomieszczenia. 




*Chciałabym bardzo przeprosić, za to, że nie dodawałam rozdziałów regularnie. Obiecuję, że od dzisiaj rozdziały będą się pojawiać co tydzień w niedzielę. Dziękuję za wiele miłych słów, pisanych na gg, niewątpliwie dających mi motywacji do pisania. Miałam małą przerwę po prostu z braku czasu.

** Proszę Was bardzo jeszcze o jedno. Jeżeli czytacie, dodawajcie komentarze, to one sprawiają, że chce mi się dalej pisać i kontynuować dziwne przygody Aby.  Pozdrawiam :*:*:*::*:*


sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 17

Otworzyłam delikatnie oczy spoglądając na okno, które było na przeciwko mojego łóżka. Na zewnątrz jest zimno, pada deszcz. Najchętniej nie wychodziłabym nigdzie z domu, ale nie mogę siedzieć i zadręczać się myśląc o Michaelu. Bo to by było głupie, chociaż nie ukrywam, że ta sytuacja mnie dodatkowo przybiła. To co teraz czuję jest nie do opisania. To połączenie złości z wyrzutami sumienia, które próbuję zagłuszyć słuchając głośno muzyki, ale i tak moje myśli nie dają za wygraną.  Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że zbliża się godzina dziewiąta. Wyciągnęłam słuchawki z uszu, załączyłam radio i leniwie rozpoczęłam próbę `zwleczenia ` się z łóżka. Najpierw jedna noga, potem druga i jakoś się udało, później w podobnym tempie poszłam się ogarnąć, chociaż muszę przyznać, że ostatni punkt - czyli wybieranie stroju poszedł mi dość szybko. Nie zastanawiając się dłużej ubrałam pomarańczowy sweterek, jeansy i do tego najzwyklejsze w świecie trampki. I zeszłam na dół. Niestety nikogo nie było w domu. Byłam sama. Takie znajome uczucie. Na blacie kuchennym była zostawiona tylko mała karteczka :
"KOCHANIE, JESTEM W PRACY. NIE ZAPOMNIJ O DZISIEJSZYM SPOTKANIU Z CHRISTIN W STUDIU O 17. PRZYJEDZIE PO CIEBIE MAX. NIE MARTW SIĘ, BĘDZIE DOBRZE,
KOCHAM CIĘ, 
MAMA <3 "
Spotkanie? Dobrze się dowiedzieć, ale żeby w studiu? A tak właściwie kim jest ta Christin? A Max ?
Jak widzę  w tym wymiarze nie ma czasu na odpoczynek, tylko ciężka praca, nawet dla `schorowanego` człowieka. No dobra żartuję, ale czy sobie poradzę. I o co do cholery chodzi z tym studiem? Czy ktoś mi to w końcu wytłumaczy?  Właściwie jakie to ma znaczenie. Coś nowego, czyli normalka. Właściwie w życiu, trzeba podejmować nowe wyzwania, chociaż by po to aby być w nie bogatszym. Taka moja złota myśl. Zrobiłam sobie pożywne śniadanie, siadłam przed telewizorem i zaczęłam oglądać jedną za drugą komedię romantyczną, które wprost uwielbiam, chociaż one sprawiają, że mam jeszcze większego doła, ale w sumie nie ważne, po chwili ( a bynajmniej tak mi się wydawało) zadzwonił do mnie jakiś mężczyzna, jak okazało się, to był Max, rodzinny kierowca. Dopiero wtedy kiedy powiedział mi, że będzie po mnie za 10 minut, uświadomiłam sobie tak na prawdę która jest już godzina i, że praktycznie pół dnia przesiedziałam na kanapie przed telewizorem oglądając filmy, które i tak w obecnej sytuacji, działały na mnie odwrotnie niż zawsze, ale cóż taki urok. Nie zastanawiając się już dłużej nad tym co dzisiaj robiłam, a czego nie zrobiłam, pobiegłam umyć zęby, uczesać włosy w kucyk, założyłam kurtkę i wybiegłam na zewnątrz zamykając dom. Właśnie podjechał Max wypasioną limuzyną. Wyglądała olśniewająco, ba, to mało powiedziane. Po prostu coś cudownego. Stałam jak wryta. Nagle z samochodu wyszedł mężczyzna, postawny, miał może ze czterdzieści lat ? no tak gdzieś w tych okolicach Ja podeszłam do auta, on otworzył mi drzwi i zaprosił do środka, kiedy wsiadłam, zamknął drzwi i odszedł. To było takie miłe, chociaż nie przywykłam do tego i trochę poczułam się jak jakaś niepełnosprawna. W środku było dość dziwnie, ale miło. Chciałabym opisać kierowcę, ale właściwie nawet nie miałam za bardzo czasu się mu przyjrzeć, może później mi się uda? Część dla kierowcy odgrodzona jest czarną szybą, przez którą nie da się nic zobaczyć. Chyba wolałabym siedzieć obok niego i przynajmniej porozmawiać z kimś,a nie znowu siedzę tutaj sama i rozmyślam.To jest najgorsze i chyba właśnie to mnie zabija. Powoli, ale skutecznie. Po chwili, otworzyło się `okienko`.
-Czy nie przeszkadzam?- zapytał mężczyzna niskim głosem.
-Nie, właściwie marzyłam o tym, żeby z kimś w końcu dzisiaj porozmawiać.
- Na prawdę ? - zapytał z ironią w głosie, delikatnie się uśmiechając.
- Tak- powiedziałam. Czy na prawdę aż tak jestem inna, że ludzie na każdym kroku zauważają moją `zmianę`?
-No cóż, skoro chcesz. A właśnie, gdzie mam panienkę zawieść? - panienkę ? Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, chociaż kąciki ust same unosiły się do góry, ale musiałam powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem, bo mógł by to źle zrozumieć i jeszcze się obrazić, albo coś? A po drugie byłoby to po prostu niegrzeczne.
- Poproszę do studia, mam spotkanie z Christiną.
- W takim razie już się robi- powiedział  i zapadła chwila ciszy, po której kontynuował- widzę, że szybko wracasz do formy.- przynajmniej jedna osoba zauważyła.
- No niestety, muszę, inaczej wypadnę z prawy.
-Tak, tak. Tysiące fanów czekają z niecierpliwością, twój wypadek jest tematem numer jeden w kolorowych gazetach i tabloidach.
- Na prawdę?- zapytałam z niedowierzaniem.
-To ty nic nie wiesz?
-Od kilku dni nie wychodzę z domu, ostatnio ale to tylko na chwilę, a rodzie o niczym nie wspominali.
-Dziwne, ale w sumie nie ma co się dziwić, martwią się o ciebie i mam nadzieję, że w końcu to zrozumiałaś- powiedział pouczającym głosem. No wiecie, coś w stylu, `a nie mówiłam?` Jakiś dziwny ten gość, ale co zrobić. No nic. Czekałam z niecierpliwością, aby tylko dowiózł mnie na miejsce i tyle. Na miejscu byliśmy bardzo szybko, chociaż mimo wszystko dłużyło mi się to w nieskończoność. Podjechaliśmy pod sam gmach studia. No to co zobaczyłam wprawiło mnie w osłupienie. Ogromny szklany wieżowiec wydawał się nie mieć końca. Jakby wprost wyjęty z amerykańskich filmów. Zresztą co się dziwić, całe moje nowe życie, to jak jeden wielki film. Kiedy samochód zahamował, drzwi otworzył mi jakiś mężczyzna, który na pewno nie był Maxem, ale był równie przystojny i dobrze zbudowany. Uśmiechnął się do mnie i poprosił bym wysiadła. W pośpiechu wyszłam i poszłam za nieznajomym mi dotąd mężczyzną, do wnętrza budynku machając Maxowi w formie pożegnania. To co zobaczyłam w środku przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Pani w recepcji dała mi kartę na której widniało moje zdjęcie, imię i nazwisko no i jakiś numer.
-Aby słońce moje kochane !- krzyknął jakiś mężczyzna z francuskim akcentem, podchodząc do mnie i całując mnie po policzkach. - Wyglądasz tak, tak... - i zamilkł, jakby szukał odpowiedniego słowa- o très agréable (czyt. TRES AGRIABLE) , tak, tak, très agréable- powtórzył. Nie zrozumiałam ani słowa spoglądając na niego z lekkim przerażeniem w oczach nic nie odpowiedziałam, ale chyba mój wyraz twarzy był na tyle wyraźny, że mężczyzna który mnie przyprowadził, powiedział mi na ucho
-To znaczy `bardzo ładnie`- jakoś tak lepiej brzmi, ale kim do cholery jest ten facet? Nie zam tutaj nikogo, ale cóż. Po chwili odpowiedziałam :
-Dziękuję, to miłe- a ten zaprowadził mnie do ogromnej windy, która zawiozła nas na sam szczyt wieżowca, gdzie miało znajdować się studio.