Teraz myśli kotłują mi się w głowie po tym co do mnie powiedział, nie wiedziałam co tak na prawdę mam mu odpowiedzieć, no dobra wybaczam mu, ale z drugiej strony nie wiem jak było na prawdę, może on mnie oszukuje, wykorzystując moją niewiedzę i naiwność, a teraz testuje mnie na ile pamiętam. Już mu mogę powiedzieć, nic nie pamiętam! Ale mam się bawić życiem, moje życie to film, a ja w nim gram główną rolę i to ja tworzę scenariusz, co jest piękne. Dzień, aż do wieczora spędziłam z Michelem, jak na razie był to najpiękniejszy dzień w moim życiu, czekam na więcej. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, w między czasie mama przyniosła nam kolację do pokoju, czasem nie wiedziałam co mam powiedzieć, więc po prostu milczałam, ale ta cisza nie była męcząca, czy krępująca, wręcz odwrotnie. Czułam się przy nim tak swobodnie, nie musiałam nikogo udawać. Położył się obok mnie i oglądnęliśmy film z serii "Trzy metry nad niebem" i pierwszy raz oglądając romans nie czułam ani odrobiny nutki zazdrości. Bo wymarzonego chłopaka miałam tuż przy sobie, do którego mogłam się przytulić, czując bicie jego serca czy lekko przyśpieszony oddech. Wtulona w jego ciało, zmęczona dniem i licznymi wrażeniami, zasnęłam jak dziecko.
Nad ranem obudził mnie dźwięk, jakby SMS.Otworzyłam oczy, Michaela już nie było. Jaki wstyd, zasnęłam. Od razu rozglądnęłam się poszukując jakiegoś urządzenia, źródła, znalazłam jakiś wypasiony telefon, pierwszy raz takie coś widziałam na oczy, ale właściwie wszystko co tutaj widzę, jest dla mnie nowością, miałam małe problemy z odblokowaniem, ale udało się i zobaczyłam WIADOMOŚĆ SMS OD MIKE. Mike ? Ciekawe ile mam takich gadżetów o których istnieniu nawet nie wiem. Otworzyłam wiadomość i przeczytałam :
"DZIEŃ DOBRY. MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE OBUDZIŁEM CIĘ WCZORAJ KIEDY ZAMYKAŁEM DRZWI TWOJEGO POKOJU. WYGLĄDASZ TAK ŚLICZNIE JAK ŚPISZ. WSTAWAJ. KOCHAM CIĘ."
No i w tym momencie zaczęłam śmiać się sama do siebie widząc ten telefon i tą wiadomość. Mam nadzieję, ze nie ma żadnych kamer w tym pokoju, bo uznają mnie za wariatkę, chociaż po tym domu wszystkiego można się spodziewać. Może zwariowałam? Nie, chyba pierwszy raz się zakochałam i nie muszę robić tych wszystkich rzeczy w których nie jestem dobra, jak pierwsza randka, flirt i inne podchody, bo to wszystko mam już po prostu za sobą, nie powiem, że się nie cieszę. Wstałam, otworzyłam drzwi i zobaczyłam mamę rozmawiającą z jakimś mężczyzną. Na pierwszy rzut oka go nie poznałam, ale kiedy przyjrzałam mu się dokładniej, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To tata we własnej osobie, ale taki inny, przystojniejszy, zadbany. Nawet jak dla mnie wyglądał na prawdę świetnie. Z minuty na minutę coraz bardziej zaczyna mi się podobać to wszystko co mnie otacza. Przyglądałam im się chwilkę, pierwszy raz widziałam ich razem, no tak, teraz są innymi ludźmi, ale przez to że są tacy sami jak w moim życiu, jestem wprost spragniona takiego widoku. Widoku normalnej rodziny. Gdzie razem je się posiłki i pędza każdą wolną chwilę. Nagle zauważył mnie tata i zawołał:
- O Aby, córeczko, widzę, że się już lepiej czujesz, zejdź tutaj do nas na dół. Zjedz z nami śniadanie.-no teraz mam przynajmniej pewność, że ona na sto procent jest moim tatą, a nie np. sąsiadem, który tak na złość przyszedł sie przywitać, albo coś. Bo w tym innym dla mnie świecie, muszę być ostrożna.
-Tak, już zejdę, tylko się przebiorę- powiedziałam, no i oczywiście jeszcze odpiszę Michaelowi na sms. Weszłam do pokoju, pierwsze co, chwyciłam za ten telefon i odpisałam :
"WSTAŁAM, SPAŁAM JAK ZABITA, JA NAWET NIE WIEM KIEDY WYSZEDŁEŚ. DZIĘKI, JESTEŚ KOCHANY."
No i to by było na tyle. Poszłam łazienki z której korzystam tylko ja, ponieważ drzwi do niej znajdują się tylko w moim pokoju. Cała była wyłożona jasnobeżowymi płytkami z dodatkami ciemnobrązowymi, połączonymi z drewnianymi dodatkami i ogromnym lustrem, w którym mogłabym się przeglądać bez końca. Na półce stało tyle kosmetyków, nie wiedziałam od czego zacząć, milion kremów, żeli, a każdy do czego innego. Użyłam na dobry początek żelu do twarzy, nałożyłam delikatnie krem i poszłam do garderoby no i tam dopiero miałam dylemat. Nie miałam bladego pojęcia co mam ubrać, nie dlatego, że nic nie miałam do ubrania, ale dlatego, że najchętniej ubrałabym wszystko. Ale w końcu zdecydowałam się na czarne rurki, biały, dopasowany t-shirt, beżowy kardigan, do tego jeszcze długi naszyjnik, parę dodatków i oczywiście CONVERSY, o których wcześniej mogłabym sobie tylko pomarzyć. Tak ubrana zeszłam na dół. Mama spojrzała na mnie miłym wzrokiem i dodała
-Jak zwykle, nasza córeczka nawet na śniadanie wygląda idealnie- hmm, czyżby podobał jej się mój strój? To nawet miłe. Mogłabym to robić codziennie. To jak gra i jedna wielka układanka, co do siebie pasuje a co nie. Zjedliśmy razem śniadanie. Rozmawialiśmy o wszystkim. No i faktycznie czułam się jak bym należała do tej rodziny od początku. Nagle zadzwonił telefon.